środa, 5 listopada 2014

Listopad nie jest chyba moim ulubionym miesiącem. Jakiś taki nijaki, niepewny. Przychodzę do domu i jedyne o czym marzę, to wtulenie się w ciepły koc i spanie, spanie, spanie. Powoli uświadamiam sobie, że czas najwyższy zacząć żyć w przyjaźni z chemią. Z pewnością mi się to przyda. Dzisiaj za to mieszkałam na przystankach. Tak, naprawdę. No nic, czekam na piątek, gdzie w końcu wyjdę do ludzi, zrobię coś lepszego w tym moim całym życiu, no i zbliża się długi weekend, gdzie będę mogła już tylko spać, nie ruszając się z piżamy przez cały dzień. 








1 komentarz: