poniedziałek, 23 lutego 2015

NIEMCY

Jestem, wróciłam do naszej smutnej Polski. Najpierw skisłam w autokarze, a teraz oszaleje jako najszczęśliwszy człowiek. Eh rozstania są ciężkie. Tak czy siak to był najlepszy tydzień! Gdzieś tam przewinęły się walentynki, które romantycznie spędziliśmy w pociągach, jedząc burgery. Były szybkie wypady na miasto, stałam się stałym klientem Rossmanna, restauracje i knajpki były obowiązkowym punktem dnia, poczułam się bardzo dorosła, kiedy mogłam kupić sama piwo w supermarkecie, nie polubiliśmy się z sushi, a smaki z dzieciństwa zawiodły. Zwiedziłam mały zakątek Hamburga oraz miasto, którego nazwy do dzisiaj nie znam. Wieczorne jacuzzi, szalona sobota i niedzielny wypad na rowery. Z całą pewnością mam najlepszego miśka na świecie. Czas już zacząć kolejne odliczanie. To tylko 37 dni. 












2 komentarze: